wtorek, 30 lipca 2019

Miłość Jezusa nigdy nie zawodzi!

Ostatni dzień nadmorskiej to było zjednoczenie dwóch grup w Mielnie;) To jest naprawdę cudowne spotkać się, chociaż przez 9 dni szliśmy w dwóch różnych grupach i różnymi trasami czuć było ogromną jedność między nami. Nie mieliśmy nawet kiedy budować tej jedności, Bóg po prostu nam to dał. Czuć się jak rodzina z ludźmi z którymi było się na rekolekcjach 4 dni, później przez 9 dni nawet się tych osób nie widziało, takie coś może być tylko darem od Boga.
Z racji że ten dzień spotkania to była niedziela, to głównie obstawialiśmy Msze Święte, na których prowadziliśmy śpiew i włączaliśmy się w liturgie słowa. Ale kiedy dostaliśmy zaproszenie na pyszny obiad w restauracji to poszliśmy tam z dwoma obrazami i ze śpiewem na ustach, zapraszaliśmy tez ludzi do kościoła. Wtedy naprawdę czuć było wielką moc wspólnoty!
Na wieczornej modlitwie Jezus dotykał nas i z wielka radością i wdzięcznością uwielbialiśmy Pana. Stworzyliśmy duży szpaler pod którym ludzie przechodzili do Jezusa, w tym czasie modliliśmy się z nich, naprawdę było widać poruszenie ich serc.
To była moja 10 nadmorska. Pan obdarowywał mnie wszystkim co sobie zapragnęłam. Tylko hotelu z widokiem ma morze nie było;) ale w drugiej grupie chłopaki mieli;) wiec tak w żarcie mówiła, że Jezus się pomylił bo to ja prosiłam;) Oczywiście to żart.
Dla mnie osobiście ten czas był wypełniony niezwykłym działaniem Boga. Najbardziej wzruszały mnie rodziny podchodzące do obrazu Jezusa Miłosiernego, każdego dnia było tak dużo rodzin
tulących się wspólnie do Jezusa. A w naszej grupie był ewangelizator, który ma żonę i 5 dzieci. Myśle, że w dzisiejszych czasach rodziny idące za Bogiem są niezwykle potrzebne.
Po raz pierwszy nieśliśmy ze sobą obraz Jezusa i Maryi. To był strzał w 10! Jezus i Maryja to jedyne pewne drogowskazy na dzisiejsze czasy. Warto iść za Jezusem z Nim życie jest lepsze i łatwiejsze. Jezus niesie w trudach tego życia bo Jego Miłość jest przeogromna i NIGDY NIE ZAWODZI, NIGDY!!!





niedziela, 28 lipca 2019

Druga grupa: Znaki

Dzisiaj, to jest w sobotni poranek, przyszliśmy do Mielna. Podczas drogi odmawialiśmy różaniec. Zostaliśmy serdecznie powitani przez nowego ks. proboszcza, który oznajmił nam, że zgłosiły się już chętne osoby do przyjęcia nas na noc pod swój dach, co nas bardzo ucieszyło. Po wczorajszych wrażeniach i noclegowych późnogodzinnych przebojach czuliśmy się wymeczeni, ale nic to. W jakiś sposób żywe jeszcze były w nas Słowa, które dostaliśmy wczoraj przed północa, które brzmiały : "Radujcie się!". Pan Bóg ma poczucie humoru. :) Po Adoracji z zapałem wyruszyliśmy na plażę. Jednak podczas pierwszego przystanku tak nagle zaczął padać deszcz, że nie zastanawiając się wiele schronilismy się po dach pobliskiego hotelu. Tam zaczęliśmy się modlić o słońce i w krótkim czasie pojawiło się. 😃 Czuć było, że to był bardzo widoczny znak dla innych. Ewangelizowalismy na deptaku, a potem poszliśmy na obiad. Tam jedna z przemoczonych osób wpadła na to, że może się wysuszyć i ogrzać przy lodówce. 😅 Potem znowu ruszyliśmy plażą w tym samym co poprzednio kierunku i niespodziewanie tak zaczął znowu padać deszcz, że znowu schronilismy się w tym samym miejscu co poprzednio. Tam odmówilismy koronke. Tym razem nieźle nas zmoczylo. Znak ulewy był dla nas bardzo wyraźny. Wiedzieliśmy, że już nie mamy iść w tamtym kierunku, głosilismy więc miłosierdzie Boga na ulicach. Dostaliśmy też pieniądze na lody i nie omieszkaliśmy z tego skorzystać. 😁 Pan Bóg się nami bardzo opiekuje. I nas prowadzi. 😊







Jezus nas rozpieszcza!

Wczorajszy dzień był znowu pod hasłem odpoczynku, ale już trochę innego. Pan powiedział mi rano żebym oparła głowę na Jego ramieniu i brała od Niego siłe. I tak też czyniłam przez cały dzień, gdyż jestem już naprawdę bardzo zmęczona. 
Pan Jezus tak fajnie się o nas zatroszczył, zeszliśmy z plaży bo zaczęło padać, mijaliśmy mały pensjonat i ludzie stamtąd zaprosili nas po taka altanę na herbatę. Wtedy nastąpiła wielka ulewa;)) a Ci ludzie ciagle donosili nam JEDZENIE;) miała być tylko herbata a były kanapki, tosty, naleśniki, owoce;) trafiły się nawet jakieś chipsiki;) później pomodliliśmy się z nimi i przyszli na wieczorną modlitwę. Deszcz przestał padać, najedzeni i suchutcy poszliśmy dalej głosić. Później Jezus zadbał tez dla nas o lody i kawę;) To było naprawdę miłe;) A jeden z naszych ewangelizatorow pozostał bez butów, nie nadawały się już do użytku, i Pan o to tez dla niego się zatroszczył.
Dla mnie to jest niezwykle, że Jezus tak nas rozpieszcza. Naprawdę o co poproszę to mam. To jest tak niesamowite, czuje tak wielka dobroć Boga!
A wieczorem ludzie podchodzili do Jezusa Żywego omodleni wcześniej przez ewangelizatorow w tzw „tunelu”. Pan prawdziwie dotykał serc.




Druga grupa: Niespodzianka

Rano dostaliśmy Słowo o tym, by się zbroic, by ustalić plan działania, bo szykuje się wojna. Wiadomo, walczymy o dusze. 😊 Mieliśmy poranne peturbacje, potem wyszliśmy na plaże. Przedtem z racji tego, że pogoda dopisuje,  skorzystalismy z krematoryjnych usług kl. Michała😂, czyli nasmarowalismy się użebranymi kremami. Na plaży okazało się, że byliśmy imieninowym prezentem dla p. Ani, która jadąc nad morze usłyszała o nas, ale pomyślała, że plaża jest tak rozległa, że pewnie się nie spotkamy. A tu proszę, na naszym pierwszym tego dnia plażowym przystanku zatrzymaliśmy się akurat przed jej parawanem. Miała oniemiala minę, a potem od razu do nas przyszla cała uszczęśliwiona. Okazało się, że jest oddana Maryi. 😊Wieczorem wiele osób przyszło do kościoła. Podczas modlitwy już po Mszy utworzylismy szpaler, by omadlac w szczególny sposób ludzi idących spotkać się z Jezusem. Co do noclegów (bo to zawsze jedna wielka niewiadoma:)), to jeszcze po godzinie 23 ich nie mieliśmy. Nie mogliśmy ich znaleźć. W końcu jakoś się udało. Najlepszy nocleg miał nasz ksiądz przewodnik, bo spał w hotelu pięciogwiazdkowym: w pięć osób w Kaplicy Matki Bożej Gwiazdy Morza. 😄





sobota, 27 lipca 2019

Jezus zwycięża trudy

Dla mnie osobiście wczorajszy dzień był mega ciężki. Ogarniał mnie jakiś smutek i totalny brak sił na cokolwiek. Zmagałam się z wielkim ciężarem niewiadomo czego nawet... ale Pan błogosławił. Na plaży podchodziło do nas dużo ludzi a modlitwa wieczorna była chyba najdłuższa ze wszystkich. Ludzie ciagle wchodzili z ulicy do kościoła i pytali kleryka co się dzieje, on tłumaczył i ludzie biegli tulić się do Jezusa. Byłam tak zmęczona tak bardzo ale miałam wielka radość w sercu widząc tych ludzi przy Jezusie Miłosiernym. A spowiedź ciagle trwała do końca modlitwy wciąż ktoś przychodził do konfesjonału. Bóg naprawdę działa i te największe cuda są przed nami zakryte, bo rozgrywają się w sercach. Jak ludzie stali w kolejce do Jezusa Miłosiernego to Gosia dała jednemu chłopakowi (ok 8 lat) słówko, żeby sobie wyciągnął i to było słowo z dzienniczka i zaczynałam się: „dziecię moje...” to nas tak jakoś poruszyło;)
Mimo trudów warto być przy Jezusie, On po prostu jest od tego większy!








piątek, 26 lipca 2019

Druga grupa: Łaska

Gdy przybylismy do Dabkow, czekała na nas wielka niespodzianka: pyszne śniadanie i kawa. Zabawne, że księdzu w drodze do Dabkow zamarzyla się kawa, ale pomyślał, że nie będzie możliwości jej wypić, a tu proszę. Przez cały dzień doświadczalismy opieki Boga nad nami. Rano, gdy wyszliśmy na plażę, to zatrzymaliśmy się tylko raz, ale za to jaki. Kolejka do błogosławieństwa nie miała końca. Gdy stało już kilka osób i wydawało się, że zbierzemy się do pójścia dalej, nagle podchodziło kilka nowych i tak przez jakiś czas, przez ponad 2 godziny. Jeden z panów podniósł się, gdy jego żona powiedziała: Idą księża, idą nasi! Idzie Pan Jezus!!! ☺ Na obiad zostaliśmy zaproszeni do domu pani Heni, zjedliśmy pyszny obiad i odpoczelismy wygrzewajac się na słońcu. 😁😜 😎 Na Mszę i modlitwę przyszło wiele osób. Wielu ludzi prosząc o potrzebne łaski, ale też bardzo szukając bliskości z Bogiem. Skończyliśmy się modlić o 23 godzinie. Wszyscy znaleźliśmy noclegi bez problemu.






Odpoczynek

Gąski zawsze napawają pewną dozą niepewności gdyż nie mam w nich kościoła, jest tylko taka kaplica połowa. Jednak Bóg rozpieścił nas na MAXA!!! Najpierw rano dostałam od Pana słówko o odpoczynku wiec już wiedziałam, że ten dzień będzie lekki ale nie sądziłam że aż tak;) Ledwo przekroczyliśmy „próg” Gąsek i przez pomyłkę cześć z naszej grupy znalazła się w niewłaściwym miejscu i dzięki temu dostaliśmy obiad. Później pomodliliśmy się o goferka bo ks Krzysiu, Krzysiu i Kuba mieli imieniny, dostaliśmy gofra z kawą w super kawiarni z ogrodem gdzie odpoczywaliśmy np na hamaku;) Dużo się razem śmialiśmy i wygłupialiśmy to było urocze! Ale uwaga głoszenie było z taką mocą, że szok. Mimo, że wczorajszy dzień był luźniejszy w naszym działaniu Pan wypełnił cała kaplice połową ludźmi. Było cudownie! Modlitwa z ogromna mocą ludzie najpierw podchodzili do Jezusa Żywego ukrytego w Najświętszym Sakramencie a później do obrazu Jezusa Miłosiernego, naprawdę widać było jak gorliwie ludzie się modlą. A na koniec podskoki i wielka radość z powodu Jezusa!!! No i noclegi dla każdego czekały już gotowe po modlitwie. Dzisiaj na śniadanko zjadłam wymarzoną jajecznicę.
Bóg naprawdę jest BARDZO DOBRY, chodząc w Jego obecności ma się wszystko w OBFITOŚCI!














czwartek, 25 lipca 2019

Druga grupa: Dotyk Boga

Nasz dzisiejszy poranek nie należal do najmilszych, ale przyjęlismy go z pokorą. Czuliśmy, że w związku z tym czeka nas dzień pełen pozytywnych wrażeń. Nie mylilismy się. Na plaży wiele osób podchodziło po błogosławieństwo, wielu ludzi miało łzy w oczach. Płakali ze wzruszenia i mówili, jak to dobrze, że tu jesteśmy. Wiele osób przyszło też na Mszę i uwielbienie. Zostały powiedziane poruszające  świadectwa dotyczące głównie tego, że to Bóg powinien być na pierwszym miejscu. Wtedy jest się wolnym człowiekiem, czyli szczęśliwym człowiekiem. I że kochamy tak naprawdę wtedy, gdy przyjmujemy kogoś takim, jakim jest, siebie również. Padło dziś jakoś tak szczegolnie wiele ważnych słów. O tym, że znalezienie się w sytuacjach lekowych wyzwala z leku, że to Bóg jest najlepszym lekarzem i że nikt nie jest naszą własnością, a darem lub zadaniem. Po wieczornej modlitwie wyjechał o. Jacek. :( Dobrze, że jest ks. Marcin. :) A wczoraj tak się modlilismy o pogodę, że dziś był upał. 😃





Radość od ks Krzysia

Wczoraj już padałam i nie miałam siły nic napisać. Dojechał do nas ks Krzysiu z Radomia, kiedyś był z nami na ewangelizacji jeszcze jako kleryk. Będzie jeszcze dwa dni. Wzniósł tyle radości w nasza grupę😀😀😀 naprawdę jest wulkanem energii i to się nam przydało!
Pogoda była cudowna i na plaży było ciężko wcisnąć stopę, tyle ludzi!!! Oczywiście głosiliśmy z mocą! Wieczorem ludzi tulili się do Miłosiernego Jezusa. A później wszyscy uwielbiali Boga skacząc z radości. I chociaż po 23 jeszcze nie wszyscy mieli noclegi to Pan o wszystko się zatroszczył;) A nasz Sławek w końcu dostał swoją upragnioną od pierwszego dnia wannę🤗 Bóg jest dobry!!!!






środa, 24 lipca 2019

Druga grupa: Dzień piąty: Wiara

Gdy dojechaliśmy do Darłowka, padal deszcz, a stan nieba wskazywał na to, że tak będzie wyglądał cały dzień. Do tego mocno wiało i nie było za ciepło. Po godzinnej Adoracji dostaliśmy Słowo o wytrwałej modlitwie. Wyszliśmy na miasto, gdy niebo było jeszcze zaciągnięte chmurami, ale już nie lało jak podczas przyjazdu. Zrobiliśmy kilka "rundek" po mieście, podczas których uwielbialismy Boga i dawalismy świadectwo naszej wiary, ufając, że Pan się o nas, czyli też i o pogodę zatroszczy. I co się stało? Ano to, co można było przewidzieć nie będąc pogodynka. 😉 Zaświeciło piękne słońce, a po jakimś czasie na było na niebie nawet śladu po porannej aurze. Czy to koniec? Ależ nie, przecież Bóg bardzo hojnie udziela swoich łask. ☺ Zjedliśmy obfity różnodaniowy obiad, a jego zwieńczeniem były jeszcze ciepłe, przywiezione na rowerach pączki. 😎 Do tego co dzień okazuje się, że kolejna osoba ładnie śpiewa, a na dodatek mamy obfita ilość mówiących świadectwa. Jednak co to by była za akcja ewangelizacyjna bez większych wyzwań i trudności? Przecież moc w słabości się doskonali, a wiara wzrasta w trudach i przeciwnościach. Zatem po godzinie 22 okazało się, że nie ma ani jednego noclegu. I co? I złapalismy za różańce. Modlilismy się za chłopaka chorego na białaczkę, który czyta tego bloga. Wszyscy mamy gdzie spać. Większość (jakieś 15 osób) śpi na jednej sali w jakimś kompleksie sportowym (chyba). Przyniesiono nam materace (nie mamy przecież karimat), udostępniono nam jeden prysznic i mogliśmy się umyć. Franciszkanie pożyczyli nam czajnik i szklaneczki, więc mogliśmy się napić ciepłej herbaty. A panie doktor, które brały udział we Mszy i modlitwie uwielbienia słysząc o naszych peturbacjach poratowaly nas kocami (bo przecież nie mamy śpiworow), więc mamy czym się przykryć. 😁 Czy jesteśmy szczęściarzami? Tak!!! A dlaczego? Bo jesteśmy dziećmi Ojca najlepszego z możliwych! ☺






Prosiłam Pana o słońce i BYŁO!

Dzisiejsza podróż z Grzybowa do Ustronia była w towarzystwie deszczu;) Nie opuszczał nas tez na miejscu w Ustroniu Morskim i jak skończyliśmy adoracje to nadal pogoda była nieciekawa. Ale pomodliliśmy się z wiarą o słońce. Wyszliśmy głosić i ksiądz powiedział do mikrofonu, ze za niedługo wyjdzie słońce bo się pomodliliśmy! I co;) i wyszło i była patelnia do końca dnia;) Bóg jest tak dobry!!! Idąc miastem modliliśmy się nad kilkoma osobami niepełnosprawnymi to było tak piękne, widać było jak to poruszało ludzi, że ksiądz kładzie ręce na chorych. A kiedy ok 18.00 poszliśmy jeszcze chwile głosić na plaże i przy wejściu siedziała dziewczyna na wózku zaczęliśmy się za nią modlić i nagle do księdza ustawiła się ogromna kolejka ludzi do błogosławieństwa. Nawet nie zdążyliśmy nic powiedzieć na plaży a ludzie sami ustawili się w kolejce do modlitwy. Było tak dużo osób, że zeszliśmy z plaży jakieś 10min przed Msza Świętą.
A nocleg mam w campingu;) Pan który nas przyjął wrócił właśnie z Częstochowy  a kiedy ja z klerykiem zebrałam noclegi grupa odmawiała różaniec! Maryja się zatroszczyła!





wtorek, 23 lipca 2019

Druga grupa: Umocnienie

Ewangelizacja jest piękną przygodą, bo przygodą z Bogiem, ale bywa trudna. Bo to walka, walka o dusze. Jak co dzień doznaliśmy dziś wiele życzliwości (uśmiechy, pozdrowienia, pyszny obiad, smaczne lody, ciasto i kawa). Dostaliśmy też upominki w postaci bursztynowych krzyżykow. Jednak były momenty, w których trudno było przebić się przez nieprzychylnosc, nieśmiałość tudzież lęk. Gdy w pewnym momencie ludzie zupełnie nie reagowali na zaproszenie do przyjęcia błogosławieństwa, ksiądz Jacek uzmysłowil ludziom, jak ważne jest błogosławieństwo przez ręce kapłana. Podczas dzielenia się świadectwami po wieczornej modlitwie dziś wiele osób mówiło o tym, jak bardzo cieszą się z naszej obecności. Bo bardzo potrzebują kontaktu z ludźmi, którzy mają doświadczenie żywego Boga. Że zdaje się, że w przestrzeni publicznej nie ma już miejsca dla Boga, a tu taka niespodzianka.😊 Padły też słowa, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile  dobra działamy (a my wiemy, Kto za tym stoi😎) i że bije od nas taka radość, że aż chce się patrzeć. Dobrze jest usłyszeć, że jest się potrzebnym. ☺