Dziś rano okazało się, że zginął moj klucz od mieszkania. Był przypięty razem z kluczami Arka i po prostu zniknął. Rozpoczęliśmy modlitwę prosząc Boga o pomoc. Jakiś czas później miałam taką myśl, żeby zadzwonić do mojego właściciela mieszkania i jakoś załatwić klucz na niedzele, żebym mogła wejść do domu po powrocie. A później kolejna myśl, że jest ewangelizacja i przecież powinnam zaufać, że Jezus się tym zajmie. Otworzyłam Słowo Boże dla potwierdzenia i był fragment o tym jak kobieta namaściła stopy Jezusa drogocennym olejkiem nardowym. Jej czyn był uważany za głupi. A Jezus powiedział, że zrobiła to co najlepsze. Stwierdziłam, że zaufam Jezusowi poczekam i klucze sie znajdą. Arek musial pojechać do Koszalina i uwaga uwaga! Spotkał tam człowieka, ktory dwa dni temu podwoził go do Darłówka i okazało się, ze ma nasze klucze! Dla mnie to był mega cud. Zaufalam Panu i się znalazły. Bóg jest cudowny.
Jutro napisze wiecej bo padam już
Jutro napisze wiecej bo padam już
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz