Deszczowy dzień ewangelizatora jest nieco inny niż słoneczny;) w sensie takim, że nie da się iść na plażę. Więc chodziliśmy po mieście w lekkim deszczyku. Ale to nie przeszkadzało w niczym. Miałam dzisiaj takie zdarzenie że zatrzymałam się z siostrą Sylwią przy grupie mężczyzn i zaczęłysmy z nimi rozmawiać o Jezusie. Opowiedzieli nam o tym jak pogubili się w życiu i jeden z nich Rafał powiedział, że chciałby wrócić do Boga. Pomodliłyśmy się z nimi. To było naprawdę dobre spotkanie, umocniło naszą wiarę. A wieczorem odzyskałam siły przy Jezusie. Byłam już naprawdę bardzo zmęczona i mega źle się czułam, bolał mnie bardzo brzuchi głowa. Na mszy świętej Pan mnie umocnił a po modlitwie wieczornej już naprawdę wszystko minęło. W ogóle ta modlitwa dzisiejsza była bardzo piękna. Najpierw stworzyliśmy szpaler i ludzie podchodzili do Pana Jezusa omadlani przez nas a później wszyscy otoczyliśmy ołtarz na którym wystawiony był Pan Jezus i uwielbialiśmy śpiewem. Dla mnie to był czas pełen pokoju. Brzydka pogoda nie przeszkadzała Panu w działaniu;)
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń